W przeciwieństwie do drugiej części parku, cen fragment wydaje się być gniewny i niepokojący. Utrzymany raczej w mocnych, agresywnych kolorach rzadko kiedy był wcześniej odwiedzany, pomimo tego, że również był piękny. Po prostu jest on mocno przytłaczający, wiele osób czuło się tu dziwnie i niezbyt bezpiecznie.
Trawa jest tu spalona przez słońce, brązowa i postrzępiona, w niektórych miejscach została całkiem zniszczona, pozostawiając gołą glebę. Ścieżki są wykonane z dużych, ciemnych kamieni wkopanych w ziemię, oraz drzewnej kory - teraz już rozpadającej się w drobne kawałeczki, mocno nadgnitej. Cały teren porastają wielkie kwiaty - chryzantemy, piwonie i wysokie lwie paszcze, wszystkie w kolorach krwistej czerwieni i ciemnego pomarańczowego, czasem upstrzone brązowymi plamkami, czy poprzecinane paskami tego samego koloru. Ktoś kiedyś powiedział w żarcie, że lwie paszcze gryzą przechodzących w kostki, są to jednak raczej wymysły. Choć może nie? Rosną tu także drzewa - z niemal czarną korą i dużymi, rubinowymi liśćmi, często zostają wybrane na miejsce do założenia gniazd przez wrony i sroki, lubujące się w podkradaniu dragonom różnych drobnych świecidełek, jak pierścionki, czy wisiorki, a nierzadko nawet całych sakiewek z drobniakami. Z drugiej strony, co bardziej spostrzegawczy mogą wypatrzeć między gałęziami małe składziki tych skarbów. A wtedy całkiem łatwo się wzbogacić o parę złotych monet, czy drogich kamieni...